S. Leszczyńska to wybitna kobieta z Łodzi, która nawet będąc uwięzioną w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau, nie porzuciła swojego zawodu – była położną i pod groźbą śmierci pomogła przyjść na świat około 3. tys. dzieci. Jej imię nosi łódzka ulica, kilka szpitali, szkół i organizacji charytatywnych w Europie. „Anioł Dobroci”, „Mateczka” – tak nazywały ją kobiety przetrzymywane w obozie koncentracyjnym. Ratowała życie tam, gdzie królowały śmierć, choroby i brud – pisze lodzanka.eu.
Wczesne życie Stanisławy Leszczyńskiej
Nazwisko panieńskie Stanisławy brzmiało Zambrzycka. Urodziła się w dniu 8 maja 1896 roku w Łodzi. Jej ojciec, Jan Zambrzycki, pracował w stolarni, a matka, Henryka Zambrzycka – w fabryce włókienniczej. Kiedy Stanisława skończyła 12 lat, jej rodzina przeniosła się do krewnych w Rio de Janeiro. Tutaj młoda dziewczyna nauczyła się niemieckiego i portugalskiego, co bardzo pomogło jej w dalszym życiu. Dwa lata później Stanisława wraz z rodziną wróciła do rodzinnej Łodzi.
Dziewczyna zaczęła uczęszczać do miejscowego gimnazjum – jej nauka w placówce trwała do 1914 roku. W czasie I wojny światowej Stanisława działała w Komitecie Pomocy Ubogim. W 1916 roku poślubiła drukarza z Łodzi – Bronisława Leszczyńskiego. Małżeństwo wspólnie wychowało czworo dzieci: trzech synów i córkę.
W 1920 roku młoda kobieta przeniosła się do Warszawy, gdzie zaczęła uczęszczać do szkoły położniczej. S. Leszczyńska doskonale opanowała zawód i po skończeniu szkoły wróciła do rodzinnej Łodzi, gdzie rozpoczęła pracę w jednej z najbiedniejszych dzielnic swojego miasta pochodzenia.
W tamtych czasach kobiety rodziły głównie w domu, ale do porodu wzywano położną. S. Leszczyńska przychodziła z pomocą rodzącym zarówno w dzień, jak i w nocy. Zdarzało się, że kobieta nie spała przez kilka dni. Później, jej syn Bronisław Leszczyński tak wspominał pracę swojej matki:
Kiedy człowiek dopiero co się obudził, zwykle udaje mu się poprawnie włożyć stopę tylko w jeden pantofel. Kiedy wzywano moją matkę w nocy, często zdarzało się, że wybiegała w jednym pantofelku.
S. Leszczyńska była bardzo pobożna. W swoich modlitwach często zwracała się do Matki Bożej o pomoc dla kobiet rodzących, aby ich poród był bezpieczny.
Więzienie w Oświęcimiu i pomoc kobietom w trakcie porodów
W czasie II wojny światowej S. Leszczyńska wraz z dziećmi pomagała Żydom w ucieczce przed prześladowaniami ze strony nazistów. Kobieta dostarczała im żywność i fałszowała dokumenty. Dowiedziawszy się o tym, hitlerowcy aresztowali S. Leszczyńską i jej dzieci w lutym 1943 roku. Synowie kobiety trafili do obozu koncentracyjnego Mauthausen, gdzie więźniów zmuszano do ciężkich robót w kamieniołomach. Sama Stanisława i jej córka zostały wysłane do jednego z największych niemieckich obozów koncentracyjnych – Auschwitz-Birkenau, który znajdował się w pobliżu polskiego miasta Oświęcim. Niestety, S. Leszczyńska już nigdy więcej nie zobaczyła swojego męża. Zginął w 1944 roku podczas Powstania Warszawskiego.
Będąc w obozie koncentracyjnym, S. Leszczyńska nie pożegnała się ze swoim powołaniem – położnictwem. W obozie przetrzymywano ogromną liczbę kobiet, a wśród nich było wiele ciężarnych. Warunki ich osadzenia były skrajnie nie do przyjęcia: brak higieny, brak środków antyseptycznych i opatrunkowych, panujące zimno.
S. Leszczyńska odważyła się pójść do naczelnego lekarza obozu Josefa Mengele, który przeprowadzał na więźniach eksperymenty i zaoferowała swoją pomoc rodzącym kobietom. Na szczęście miała przy sobie dokumenty w języku niemieckim, które potwierdzały jej zawód.
Warto zaznaczyć, że dzieci urodzone w obozie koncentracyjnym były brutalnie zabijane – noworodki topiono. Ten zbrodniczy rozkaz J. Mengele w obozie wykonywały pielęgniarka obozowa Klara i niemiecka prostytutka Fanny. J. Mengele nakazał S. Leszczyńskiej rejestrować wszystkie dzieci urodzone w obozie jako martwe. Na co kobieta odpowiedziała: „Nie! Nie można zabijać dzieci”. Z tego powodu, że Stanisława nie wykonała rozkazu, została pobita.
Mimo to S. Leszczyńska pomogła urodzić około 3. tys. kobiet. Ani jedno dziecko nie urodziło się martwe, ani jedna kobieta nie zmarła przy porodzie. Jednak ponad 1500 dzieci zostało zabitych przez Klarę i Fanny w trakcie pracy Stanisławy jako położnej w obozie, a kilkaset wysłano do miasta Nakło w celu ich wynarodowienia. Później trafiały do sierocińców lub były adoptowane przez Niemców. Wiele dzieci zmarło z powodu okropnych warunków obozowych.
S. Leszczyńska odbierała porody w baraku, gdzie było bardzo ciasno, rozprzestrzeniały się infekcje i panował smród, biegały szczury i pełzały robaki. Leszczyńska sama nosiła wodę dla matek i noworodków.
Stanisława wspominała później, że mimo okropnych warunków obozowych, w jakich znajdowały się kobiety w ciąży, ich dzieci rodziły się zdrowe i piękne. W obozie życie zdawało się przeciwstawiać śmierci.
Niestety w tym strasznym miejscu przeżyło tylko 30 dzieci, którym przy porodzie pomagała S. Leszczyńska. W Auschwitz-Birkenau więźniarki nazywały położną „Mateczką” i „Aniołem Dobroci”.
Życie Stanisławy Leszczyńskiej po obozie koncentracyjnym i wspomnienia z jej przeżyć
W styczniu 1945 roku S. Leszczyńska wraz z innymi więźniarkami obozu została zwolniona z Auschwitz-Birkenau przez wojska sowieckie. Na szczęście wszystkim dzieciom Stanisławy udało się przeżyć straszne warunki obozów koncentracyjnych. Po zwolnieniu z obozu kobieta kontynuowała praktykę położniczą.
W 1957 roku, gdy S. Leszczyńska przeszła na emeryturę, ukazała się jej książka „Raport położnej z Oświęcimia”. W książce Stanisława opowiadała o swoich przeżyciach w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau. Po raz pierwszy S. Leszczyńska publicznie podzieliła się wspomnieniami z pracy jako położna w obozie koncentracyjnym dopiero w 1965 roku.
Jak już wspomniano, syn S. Leszczyńskiej – Bronisław – również dzielił się wspomnieniami o swojej matce i jej pracy. W szczególności opowiedział, jak kiedyś matka rozdawała uwięzionym kobietom chleb, który udało się jej przekazać przez rodziców. W czasie rozdawania chleba do baraków wszedł J. Mengele, którego wszyscy nazywali „Aniołem Śmierci” z powodu przeprowadzania strasznych eksperymentów na ludziach.
B. Leszczyński powiedział, że jego matka nie była zdezorientowana i uważnie patrzyła w oczy nazistowskiemu zbrodniarzowi. On wówczas spojrzał w dół i powiedział coś na kształt: „przez krótką chwilę wydało mi się, że również jestem człowiekiem”, po czym wyszedł. Według Bronisława ludzie widzieli, że jego matka wydawała się mieć przewagę nad “Aniołem Śmierci”.
Ze wspomnień samej S. Leszczyńskiej wynika, że modliła się niestrudzenie w obozie koncentracyjnym: rano i wieczorem zawsze czyniła znak krzyża nad rodzącymi i noworodkami.
Położna podzieliła się też bardzo bolesnymi historiami z obozu. Kiedyś przyjęła poród mieszkanki Wilna, która trafiła do obozu za pomoc partyzantom. Niemal natychmiast po porodzie otrzymała numer – oznaczało to, że miała zostać zabrana do krematorium, a więc czeka ją pewna śmierć. Wyczerpana, nieszczęśliwa kobieta owinęła dziecko w brudny papier i przycisnęła do piersi. Wilnianka chciała zaśpiewać dziecku kołysankę, ale była za słaba, by wydobyć głos. Tylko jej łza spłynęła po głowie dziecka.
Takie wydarzenia nieco osłabiały nadzieję. Jednak S. Leszczyńska nigdy nie straciła poczucia sensu swojej pracy, bo dzięki niej rodziły się tysiące dzieci. Nawet po tym, co przeżyła w Oświęcimiu, gdzie na własne oczy widziała wiele śmierci, kobieta nie straciła wiary, jej duch moralny pozostał niezłomny.
Co ciekawe, w 1970 roku znana łódzka położna miała okazję poznać kobiety, które przeszły przez obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau i ich dzieci tam urodzone.
Łódzka ulica ku czci Stanisławy Leszczyńskiej
„Akuszerka z Oświęcimia” zmarła w marcu 1974 r. – kobietę pokonał nowotwór. Dla Łodzi i całej Polski S. Leszczyńska na zawsze pozostanie osobą, której należy się ogromny szacunek. W rodzinnym mieście Stanisławy jej imieniem nazwano ulicę. Ponadto jej imieniem nazwano także główną ulicę w Oświęcimiu, kilka szkół i szpitali w Europie oraz organizacji charytatywnych. Co więcej, imię S. Leszczyńskiej nosi Krakowska Szkoła Położnych.
Łodzianie są oczywiście dumni ze swojej rodaczki, która pod groźbą śmierci w obozie koncentracyjnym uratowała życie tych, którzy dopiero co się urodzili. Po śmierci S. Leszczyńska stała się kandydatką do kanonizacji w Kościele Katolickim.